środa, 16 marca 2016

Między dwoma światami

Nie ma nic niezwykłego w ludziach mających tragiczną sytuację życiową, problemy psychiczne, traumy na koncie... To nic szczególnego, że komuś się nie powodzi, szczególnie w Polsce. Studenci nie mogą znaleźć pracy, a jeszcze inni balansują na granicy śmiesznego zasiłku, niepełnosprawni, chorzy na depresję... To ludzie, którym chce się współczuć, pomagać, wyciągać do nich rękę, albo też dzięki nim pomyślimy "jak dobrze, że mnie to nie dotyczy". Inni z kolei przewrócą oczami i rzucą pogardliwym spojrzeniem. To przecież ich wina, że nie dają rady, prawda?

Widziałam wiele ludzkich wraków, ludzie tonęli na moich oczach w swoich problemach. Próbowałam ich ratować, dociągnąć do bezpiecznego brzegu. ale sami się mnie puszczali. Nie mogłam nic zrobić, teraz już nawet nie próbuję. Jednak znam ten sekret życia, jak i go rozumiem. Doskonale wiem kiedy ludzie, których znałam się tną, biją swoją żonę i dzieci, przepijają pensję. Inni po dziś dzień są hospitalizowani w psychiatryku, trzymani w izolatkach, otumanieni lekami. Zdaję sobie z tego wszystkiego sprawę siedząc w pracy, przytulając się do kochającego mężczyzny i śmiejąc z żartów koleżanek.

Prowadzę dwa życia, albo może nawet więcej, biorąc pod uwagę ile historii jestem w stanie opowiedzieć, na ile etapów swoje życie podzielić. Różnica między mną, a tymi, którym starałam się pomóc jest taka, że tonąc nauczyłam się pływać i każdego dnia próbuję się utrzymać na powierzchni, nurkując w swoich wspomnieniach, susząc krople trosk, wycierając smutki uśmiechem, a czasem nawet i docieram do suchego, bezpiecznego lądu. Mnie się jednak już nie współczuje. Mnie się mówi "ja nie potrafię jak Ty", "miałaś szczęście, to co innego".

Ci których zostawiłam za sobą nie akceptują mnie już. Jestem chodzącym dowodem ich nieudolności, kaprysem natury, kwiatem, który rozkwitł na biegunie. Z kolei ludzie wśród których teraz się obracam nie wiedzą skąd pochodzę. Kiwam ze zrozumieniem, kiedy tłumaczą mi swoje problemy: "nie zdążę na tą wyprzedaż", "ta gra mi nie pójdzie na moim komputerze". To musi być ważne. Są inni, ale przecież nie oznacza to, że gorsi?

Myślałam nawet aby im, tym nowym ludziom przedstawić paru starych znajomych, ale usłyszałam tylko "nie rozumiem co taka inteligentna dziewczyna jak Ty, robi z takimi ludźmi", "to przegrani, nie ma sensu zawracać sobie nimi głowy", "nie lubię Twoich znajomych, są dziwni". Cóż... ludzie odrzucani nie nauczą się społecznych zasad, jak się im nie da szansy, inni z kolei nie docenią prostych rzeczy jakie mają, jeśli nie poznają ludzi, którzy tego nigdy nie dostaną. Niby dwustronne korzyści, tylko chęci brak.

Jestem więc łącznikiem między światami. Łącznikiem którego w każdym z tych światów akceptuje się jedynie połowę. Sama więc jestem rozdarta. Wyciągnięte ręce na dnie oceanu chcą próbować jeszcze raz z moją pomocą, ale to na lądzie, czekają mnie wyzwania i radości. Niby wybór prosty, wiem jak dążyć do swojego szczęścia. Tylko serce bezsensownie za czymś tęskni. Chce wypłakać stare żale. Może kiedyś samo mu przejdzie? A tymczasem spróbuję pełnymi garściami czerpać z tego co mam, by zabić niepożądane myśli i dać sercu czas.

Tymczasem tu... tutaj będę opisywać złe i dobre wydarzenia, moje szczęście i kłopoty, które przyciągam jak magnes, a także moją przeszłość. Bo tu mogę być zaakceptowana w całości. Moje miejsce na bycie sobą.